Koszulka za dwa euro
Ostatnio w Berlinie na ulicach pojawiły się automaty, w których można kupić T-shirt w cenie 2 euro za sztukę. Nie wydaje się to niczym dziwnym, skoro na Zachodzie coraz częściej pojawiają się automaty z różnymi produktami codziennego użytku, które działają praktycznie 24 godziny na dobę. Ten był jednak nieco inny niż wszystkie.
Najważniejszą cechą, która odróżniała go od innych urządzeń tego typu, był mały monitor, na którym po wrzuceniu monety wyświetlał się filmik. Należało go obejrzeć, aby móc w ogóle odebrać zakup. Filmik przedstawiał natomiast proces produkcji takiej koszulki, a konkretnie straszne warunki pracy ludzi, którzy za głodową stawkę zmuszani są do pracy dla zachodnich koncernów. Po wyświetleniu całego filmiku pojawiały się przyciski: Kup oraz Wspomóż. Po kliknięciu drugiej opcji wrzucone wcześniej dwa euro przekazywane były na konto fundacji walczącej o prawa człowieka. Na pierwszy rzut oka wydaje się to szlachetną akcją, która może uświadomić ludzi w jak trudnych i nieludzkich warunkach powstają niektóre przedmioty, z którymi mamy kontakt na co dzień. Problem tkwi jednak w tym, że takie akcje nie rozwiązują problemu. Trzeba sobie bowiem uświadomić, że te dwa euro, które dla robotnika z Indii są kwotą niemałą, nie trafiają koniec końców do jego kieszeni, tylko przekazywane są dalej. Koszulki nie są sprzedawane, zatem taki pracownik nie otrzymuje zysku. A poza tym jeśli ktoś nie kupi taniej koszulki, to będzie zmuszony zakupić taką samą za kwotę często dziesięciokrotnie większą. A to powoduje, że na naszej szlachetności (a pośrednio także na strasznych warunkach pracy) koncerny odzieżowe zarabiają duże pieniądze.